League of Legends Wiki
Advertisement
League of Legends Wiki

Historia[]

Walka ze mną to najgłupsze, co dziś zrobiłeś — a to nie lada wyczyn.JayceSquareJayce

Jayce to genialny wynalazca, który poświęcił się obronie Piltover.grupaPiltover i nieugiętej służbie postępowi. Dzierżąc swój zmiennokształtny hextechowy młot, Jayce korzysta ze swej siły, odwagi i inteligencji, by chronić swoje miasto. Mieszkańcy uważają go za bohatera, ale nie podoba mu się to, że znalazł się na świeczniku. Mimo to, Jayce ma szczere chęci; nawet ci, którzy zazdroszczą mu umiejętności, są wdzięczni za to, że chroni Miasto Postępu.

Obrońca Jutra[]

Jayce to genialny wynalazca, który poświęcił się obronie Piltover.grupaPiltover i nieugiętej służbie postępowi. Dzierżąc swój zmiennokształtny hextechowy młot, Jayce korzysta ze swej siły, odwagi i inteligencji, by chronić swoje miasto. Mieszkańcy uważają go za bohatera, ale jemu nie podoba się to, że znalazł się na świeczniku. Mimo to, Jayce ma szczere chęci; nawet ci, którzy zazdroszczą mu umiejętności są wdzięczni za to, że ochrania Miasto Postępu.

Jako rodzimy mieszkaniec Piltover Jayce wierzy w cechy przewodnie tego miasta: wynalazczość. Odkrywczość. Niepodróżowanie do Zaun, jeśli tylko jest taka możliwość. Dzięki temu, jak dobrze zna się na maszynerii, Jayce został najmłodszym praktykantem, którego objął patronatem klan Giopara, jeden z najbardziej szanowanych klanów z Piltover. Nie zaskoczyło to mężczyzny, który przyjął ofertę i spędził młodość na tworzeniu potencjalnych urządzeń hextechowych i zmiennych multinarzędzi dla robotników w mieście: czy to kluczy, zmieniających się w łomy, kilofów, zdolnych do przemiany w łopaty czy młotów, które transformowały się w narzędzia burzące, jeśli tylko bateria miała wystarczającą moc. Wszystko, co tworzył, sprawiało, że jego rówieśnicy wypadali blado.

Większość rzeczy przychodziła mu bez trudu i nigdy nie rozumiał, czemu inni mieli problemy z czymś, co uważał za proste sprawy. W związku z tym wszyscy, z którymi pracował, uznawali go za aroganta, który nigdy nie zwalnia tempa, by pomóc innym. Z czasem miał coraz mniej cierpliwości, a jednocześnie jego zachowanie stawało się coraz bardziej odległe od zasad decorum.

Tylko jedna osoba była w stanie dorównać mu inteligencją, wydając się przy tym nie zważać na jego pychę.

Miał on na imię ViktorSquareViktor.

Poznali się na obowiązkowej imprezie z okazji Dnia Postępu i zaprzyjaźnili przy rozmowie o tym, jak bardzo nie chce im się przebywać na przyjęciu. Wkrótce potem zaczęli ze sobą współpracować. Viktor poszerzył horyzonty Jayce'a i podważył wiele jego założeń. Ten drugi chciał ulepszać ludzkość za pomocą wszechstronnej technologii, a ten pierwszy − rozwiązać problemy, które ją trapiły, takie jak słabość powłoki cielesnej czy nielogiczne uprzedzenia. Ciągle kłócili się ze sobą, ale nigdy nie poruszali spraw osobistych. Chociaż mieli różne metody, wiedzieli, że mają wspólny cel. Ponadto poddani byli ostracyzmowi kolegów: Viktor z powodu niekonwencjonalnego podejścia, a Jayce przez swoją postawę.

Razem stworzyli mechaniczny kombinezon dla pracowników portowych w Piltover; taki, który był dość wytrzymały, by zwiększyć siłę użytkownika, a jednocześnie dość lekki, by ten nie zatonął od razu, jeśli wpadnie do wody. Jednakże znaleźli się w impasie, gdy projekt następnej wersji kombinezonu, autorstwa Viktora, zakładał implant chemtechowy, który zwiększyłby dziesięciokrotnie siłę pracownika, usuwając przy tym zmęczenie i nie pozwalając na wpadnięcie w panikę czy lekceważenie poleceń zwierzchników. Viktor uznał to za wspaniały sposób na uniknięcie wypadków przy pracy, lecz Jayce stwierdził, że to niemoralne podejście do wolnej woli. Naukowcy niemal wszczęli bójkę z powodu tego projektu. W końcu Jayce ostrzegł akademię przed wynalazkiem Viktora i ten drugi został pozbawiony wsparcia i poddany ostatecznemu ostracyzmowi.

Viktor był dla Jayce'a niemal przyjacielem − po ich kłótni ten drugi wrócił do pracy w samotności. Stał się jeszcze bardziej odizolowany. Miał jeszcze mniej cierpliwości dla innych. Gdy pracował w odosobnieniu, odkrywcy klanu Giopara znaleźli niebieski kryształ, ukryty pod piaskami pustyni Shurima.grupaShurimy. Chociaż Jayce zgłosił się do prac nad nim (konkretnie zasugerował, że inni badacze klanu nie są na tyle inteligentni, by osiągnąć jakiekolwiek rezultaty), jego brak taktu sprawił, że Giopara przekazali artefakt innym naukowcom. Po wielu miesiącach prac doszli oni do wniosku, że kryształ był bezwartościowy. To wyssany z mocy głaz. Rozczarowani przywódcy klanu przekazali go Jayce'owi, zakładając że nawet on nie odkryje nic nowego mimo swego niesamowitego intelektu.

Coś w krysztale przemawiało do Jayce'a. Nawet więcej, śpiewało do niego. Z jakiegoś powodu był przekonany, że shurimański klejnot wciąż kryje w sobie tajemnice.

Spędził całe miesiące, testując kryształ. Umieścił go w wirówce; rozgrzał go do czerwoności i zamroził; grzebał przy nim, obserwował go i stawiał hipotezy oraz walił głową w swój miedziany pantograf. Jayce nie przywykł do ciężkiej pracy; ten przeklęty kryształ był pierwszą rzeczą, która rzuciła wyzwanie jego intelektowi. Po raz pierwszy zrozumiał, jak czuli się jego rówieśnicy, starając się rozwikłać jakiś problem i musząc stawić czoła własnym ograniczeniom. Było to frustrujące. I nie fair.

Prawdopodobnie byłoby o wiele, wiele gorzej, gdyby pracował z aroganckim wynalazcą, który wyśmiewał każdy jego ruch.

Zrozumiał, że niezależnie od tego, jak traktował innych naukowców, żaden z nich się nie poddał. Nie przestali służyć temu, co definiuje Piltover: Postępowi. Odkrywczości. Jayce uznał, że skoro oni się nie poddali, to i on nie może tego zrobić.

Może też postara się być milszym.

Może.

Jayce podszedł do problemu z zupełnie innej strony. Zamiast próbować eksperymentować na całym krysztale, może lepiej przeprowadzić inwazyjne testy na odłamku? Odłupał kawałek kryształu i zawiesił go w płynnym kompozycie. Gdy puścił przez niego galwaniczny prąd, bębenki Jayce'a niemal pękły, ogłuszone barytonowym głosem, wydobywającym się z odłamka. Zaczęło emanować z niego ciepło i blask tak jasny, że niemal oślepiający. Było to nieoczekiwane. Potencjalnie niebezpieczne. Ale był to jakiś postęp. Uśmiech nie znikał z twarzy Jayce'a, gdy ten pracował przez całą noc aż po świt.

Następnego dnia w jego domu pojawił się dawny przyjaciel, Viktor. Ten odkrył przejaw mocy kryształowego odłamku i miał dla niego prostą propozycję.

Od czasu wygnania go przez społeczność naukową Piltover, Viktor pracował nad tajnym projektem w Zaun. W końcu zrozumiał jak ziścić swe marzenie – jak pozbyć się chorób, głodu i nienawiści. Jeśli Jayce do niego dołączy, osiągną razem więcej, niż ktokolwiek z Piltover czy Zaun: ocalą ludzkość przed samą sobą.

Jayce słyszał już taki monolog od Viktora. Nigdy nie podobało mu się, dokąd prowadził jego tok myślenia.

Viktor twierdził, że do swojej Wielkiej Ewolucji potrzebuje tylko jednej rzeczy – źródła mocy, takiego jak kryształ Jayce'a. Ten nie zgodził się, twierdząc, że tak naprawdę Viktorowi potrzebny jest kompas moralny. Viktor, rozdrażniony obcesowym podejściem Jayce'a, rzucił się na niego, odebrał mu kryształ i uderzył go, pozbawiając przytomności. Kiedy Jayce obudził się kilka godzin później, zauważył, że choć shurimański kryształ znikł, Viktor nie dostrzegł mniejszego odłamka.

Wiedział, że cokolwiek planuje dawny przyjaciel, to musi zbliżać się do ukończenia projektu, skoro podjął tak drastyczne środki. Nie wiedział, jak ma wyglądać Wielka Ewolucja Viktora, ale podejrzewał, że nie ma w niej miejsca na wolną wolę. Nie tracąc ani chwili, wziął odłamek i zainstalował go w ogromnym, zmiennokształtnym młocie – narzędziu do wyburzania, które porzucił jakiś czas temu z powodu braku odpowiedniego źródła zasilania. Nie wiedział, gdzie wybrał się Viktor, ale czuł, jak hextechowy młot wibruje, przyciągając go nie na północ, południe, wschód lub zachód, lecz w dół – ku podziemnemu miastu Zaun.

Odłamek pragnął złączyć się z kryształem, od którego go odłupano, doprowadził więc Jayce’a do magazynu głęboko pod ziemią. W tym ogromnym budynku odkrył coś przerażającego. Dziesiątki zwłok z otwartymi czaszkami, z których wyjęto mózgi i przełożono je do nieruchomych, metalowych żołnierzy, podłączonych do pulsującego teraz kryształu.

To był pierwszy krok w Wielkiej Ewolucji Viktora.

Jayce zbliżał się coraz bardziej niepewnym krokiem. Nie zawsze zgadzali się z Viktorem, ale to było coś zupełnie nowego. Pierwszy raz pomyślał, że być może będzie musiał zabić dawnego przyjaciela.

Zawołał Viktora, wzdrygając się, gdy armia robotów stanęła na baczność. Jayce poprosił go, by się rozejrzał i dojrzał, co robi. Czymkolwiek była jego ewolucja, nie stanowiła postępu, o który walczyli za młodu. Przeprosił nawet, ku zdziwieniu Viktora, za zachowywanie się jak palant.

Viktor westchnął. Jego odpowiedzią były dwa krótkie słowa: „Zabić go”.

Automaty ruszyły ku Jayce'owi, uwalniając się z kabli łączących je z kryształem i wzbudzając w nim nową emocję: panikę. Mocno chwycił młot, zdając sobie sprawę, że nigdy wcześniej go nie używał. Kiedy pierwszy golem znalazł się w zasięgu, wziął zamach z całej siły, czując jak energia odłamka przepełnia jego mięśnie, przyspieszając ruch broni. Jayce zaczął się bać, że młot wyleci mu z rąk.

Uderzył w golema, który wybuchł gradem metalu. Mimo że ich towarzysz został zmiażdżony, reszta maszyn nie zawahała się rzucić na Jayce'a, okładając go ciosami.

Jayce przeanalizował formację mechanicznych tworów, które go atakowały i próbował szybko obliczyć, jak pokonać największą ich liczbę, zanim się zbliżą. Nie miało to sensu. Dopadły go, nim zdołał wziąć zamach. Kiedy padł na ziemię pod gradem ciosów, zobaczył, że Viktor się mu przygląda. W jego oczach nie było jednak triumfu, lecz smutek. Przechytrzył Jayce'a i zapewnił ludzkości przyszłość, wiedział jednak, że ceną jest życie dawnego przyjaciela. Ten zniknął w morzu ruchomych, mechanicznych kończyn.

Jayce po raz pierwszy w życiu przestał myśleć i zdecydował zająć się niszczeniem.

Nie dbając o własne bezpieczeństwo, wykorzystał swoją siłę do wyrwania się z rąk automatów Viktora. Podbiegł do lśniącego kryształu i uderzył go z całą wzmocnioną hextechem siłą, na jaką było go stać, niszcząc magiczny obiekt.

Viktor krzyknął w przerażeniu, patrząc, jak kryształ pęka. Fala uderzeniowa cisnęła nimi, a armia maszyn padła na ziemię bez życia. Zatrzęsło to fundamentami magazynu, a Jayce ledwo uciekł, gdy cały budynek się zawalił.

Ciała Viktora nigdy nie znaleziono.

Po powrocie do Piltover Jayce poinformował mistrzów klanu o planach Viktora. Wkrótce stał się tematem plotek zarówno w ojczyźnie, jak i w Zaun. Chwalono go za szybkość, jaką wykazał się podczas kryzysu; został ulubieńcem ludu (a przynajmniej tych, którzy go nigdy nie poznali) i zdobył przydomek „Obrońcy Jutra”.

Jayce nie dbał o opinię innych mieszkańców Piltover, ale wziął sobie przydomek do serca. Wiedział, że Viktor wciąż żyje i planuje zemstę. Pewnego dnia, może nawet niedługo, sprowadzi na miasto masę problemów.

Ale Jayce będzie gotów.

Szybka Robota[]

Każdy głupiec mógł przewidzieć, że Viktor w którymś momencie zaatakuje. Jeśli zaś ktoś nie był głupcem, mógł przewidzieć dokładną datę tego ataku.

Jayce nie był głupcem.

Stał w swym warsztacie, skąpany w świetle słońca, otoczony wytworami swego geniuszu: butami, które trzymały się każdej powierzchni. Torbami ze sztucznymi kończynami, dzięki której narzędzia zawsze były w zasięgu ręki.

Jego największym wynalazkiem była broń, którą miał teraz przy sobie. Zmiennokształtny hextechowy młot Jayce'a, napędzany odłamkiem z Shurima.grupaShurimy, znany był w całym Piltover.grupaPiltover. Jednak ten obchodził się z nim, jak z każdym innym narzędziem.

Ktoś zapukał trzykrotnie do jego drzwi.

To oni.

Jayce był na to gotowy. Eksperymentował na zniszczonych maszynach ViktorSquareViktora. Przechwycił ich wewnętrzne komunikaty. W każdej chwili mogły wyważyć jego drzwi i spróbować wyrwać mu młot. Potem zaś spróbują urwać mu głowę. „Spróbują” było słowem kluczem.

Wcisnął przycisk na rękojeści młota. Ten wydał z siebie dźwięk i przemienił się w hextechowe działo.

Wycelował.

Zaparł się.

Patrzył, jak drzwi się otwierają. Dotknął palcem spustu.

I niemal odstrzelił głowę siedmiolatce.

Była drobną blondynką, która wydałaby się urocza każdemu poza Jayce'em. Dziewczynka otworzyła drzwi i powoli weszła do środka, szurając. Jej kucyk kołysał się na boki, gdy podchodziła do Jayce’a. Trzymała głowę nisko, unikając jego wzroku. Miał dwie hipotezy co do tego, czemu to robi: albo była pod wrażeniem przebywania w towarzystwie kogoś tak znanego, albo pracowała dla Viktora i zaraz rzuci w niego bombą. To, że była zarumieniona, sugerowało, że chodzi o to pierwsze.

— Mój żołnierzyk się zepsuł — stwierdziła, pokazując metalowego rycerza, którego ramię wygięte było pod niemożliwym kątem.

Jayce się nie poruszył.

— Proszę, odejdź stąd, bo inaczej zginiesz.

Dziecko wpatrywało się w niego.

— Poza tym nie naprawiam lalek. Znajdź kogoś, kto ma więcej czasu.

W oczach dziewczynki pojawiły się łzy.

— Nie stać mnie na naprawę, a moja... — przerwała, starając się nie łkać. — Moja matka zrobiła go dla mnie, nim umarła i...

Jayce zmarszczył brwi i po raz pierwszy od dawna mrugnął.

— Skoro jest tak cenny, to dlaczego go zepsułaś?

— Nie chciałam! Zabrałam go na ucztę z okazji Dnia Postępu. Ktoś na mnie wpadł i upuściłam go. Wiedziałam, że powinnam była zostawić go w domu...

— Dokładnie tak. To było głupie.

Dziewczynka otworzyła usta, ale zamarła. Jayce nie po raz pierwszy widział taką reakcję. Większość osób, które spotykał, słyszało o jego legendarnym młocie i heroizmie. Spodziewali się wielkości. Pokory. Tego, że nie będzie takim dupkiem. Jayce zawsze ich rozczarowywał.

— Co z tobą nie tak? — spytała.

— Podobno wiele elementów mojej osobowości — odparł bez wahania.

Dziecko zmarszczyło brwi. Podetknęło lalkę pod jego twarz.

— Napraw ją. Proszę.

— Znowu ją zniszczysz.

— Nieprawda!

— Słuchaj — zaczął. — Dziewczynko. Jestem bardzo zajęty i...

Coś mignęło za oknem na dachu, rzucając na obydwoje cień. Kto inny uznałby, że to przelatujący na niebie sokół. Ale Jayce wiedział. Ucichł. Na jego twarzy wykwitł uśmiech, gdy popchnął dziewczynkę ku swojemu warsztatowi.

— Sęk w tym — stwierdził — że maszyny są proste.

— Podniósł dużą, cienką płytę brązu i zaczął w nią uderzać. — Są stworzone z elementów. Łączą się w konkretne, przewidywalne sposoby. — Uderzał w płytę, aż ta nabrała kształtu kopuły.

— Ludzie są bardziej skomplikowani. Kierują się emocjami, są nieprzewidywalni i w niemal każdym przypadku nie są tak mądrzy jak ja — dodał, wywiercając dziurę na szczycie kopuły. — Zazwyczaj stanowi to problem. Ale czasem ich głupota działa na moją korzyść.

— Wciąż chodzi o moją lalkę czy...

— Czasem czują się tak niepewnie i są tak zdesperowani, by się zemścić, że popełniają głupi błąd. — Złapał za lśniący, miedziany pręt i wetknął go w środek kopuły.

— Czasem nie udaje im się chronić swych najważniejszych zasobów — dodał, wskazując jej żołnierzyka, po czym podniósł nowo powstały, metalowy parasol. — A czasem znaczy to, że zamiast zaatakować mój warsztat od frontu, próbują...

Spojrzał w górę i dokończył: — Czegoś bardziej dramatycznego.

— Podał jej parasolkę; dziewczynka ledwo ją utrzymała.

— Potrzymaj. Nie ruszaj się.

Otworzyła usta, by odpowiedzieć, ale zamiast tego krzyknęła z przerażenia, gdy okno nad nią pękło. Szkło odbiło się od metalowego parasola, a na podłogę zeskoczyło kilku mężczyzn. Z ich szyj wystawały rury z jasnozielonymi chemikaliami, wnikające w ich kończyny. Mieli puste spojrzenia i twarze. To byli bez wątpienia chłopcy Viktora: ogłupieni ludzie z niższych poziomów Zaun.grupaZaun, których naukowiec naszprycował halucynogenami i substancjami hipnotyzującymi. Oszołomione chemikaliami zbiry, które nie miały wyjścia i musiały spełnić każde polecenie Viktora. Jayce spodziewał się maszyn, ale pewnie ciężko byłoby przetransportować je przez Piltover. Ale ci odurzeni niewolnicy również byli niebezpieczni. Zwrócili się ku Jayce’owi i dziewczynce.

Zanim do nich dotarli, broń Jayce’a wybuchła galwaniczną energią. Wystrzeliła hextechowy piorun kulisty, który wybuchł pośrodku przeciwników. Odurzeni niewolnicy uderzyli o czyste ściany warsztatu.

— To tyle, jeśli chodzi o niespodzianki, prawda Vikt...

Nagle między ogłuszonych przeciwników spadł ogromny golem. Jayce pomyślał, że wygląda jak krzyżówka Minotaura i bardzo zdenerwowanego budynku.

— Uważaj! — krzyknęła dziewczynka.

Jayce przewrócił oczami. — Przecież uważam. Nie panikuj. Mam sytuację pod kont... Auć! — krzyknął, kiedy metalowa bestia uderzyła go w klatkę piersiową.

Cios sprawił, że Jayce poleciał do tyłu. Wylądował na wozie, z plecami obolałymi od uderzenia. Jęknął i wstał, a bestia zaszarżowała znowu.

— Więcej mnie nie trafisz — stwierdził.

Wziął zamach hextechową bronią, która w połowie ciosu przemieniła się w młot. Minotaur wycelował głową w Jayce'a, nieostrożnie ignorując broń.

Młot z głośnym brzękiem trafił w cel. Minotaur padł na podłogę, z głową wbitą aż po metalową szyję. Z jego truchła buchnęła para.

Jayce chwycił za młot, przygotowując się do kolejnego ataku. Patrzył na okno na dachu. Minęło kilka chwil. W końcu uznał, że to koniec ataku.

Chciał cofnąć się w kierunku swego warsztatu, po czym zgiął się z bólu, chwytając za brzuch. Dziewczynka podbiegła do niego.

— Wciąż boli cię tam, gdzie cię uderzył, prawda?

— Oczywiście.

— To może nie powinieneś był mu na to pozwolić — odparła. — To było głupie.

Jayce uniósł brwi, patrząc na nią. Oczy dziewczynki rozszerzyły się, jakby nie była pewna, czy nie przesadziła. Powoli zaczął się uśmiechać.

— Jak masz na imię?

Amaranthine.

Jayce usiadł przy warsztacie i chwycił za śrubokręt.

— Podaj mi tę lalkę, Amaranthine.

Dziewczynka natychmiast się rozpromieniła. — To uda ci się ją naprawić?

Jayce prychnął.

— Potrafię naprawić wszystko.

Stara[]

Uzbrojony w siłę intelektu, urok i charakterystyczny młot z możliwością transformacji, Jayce żyje, aby bronić swojego domu, Piltover.grupaPiltover. Zanim okrzyknięto go bohaterem narodowym, był młodym, obiecującym wynalazcą. Władze Piltover poprosiły go o zbadanie rzadkiego magicznego kryształu. Jak się okazało, stanowił on źródło potężnej mocy. Zaślepiony wizją czekającej go sławy Jayce rozpoczął prace nad urządzeniem zdolnym okiełznać tę moc. Pogłoski o potędze kryształu dotarły poza granice Piltover. ViktorSquareViktor, naukowiec-cyborg z Zaun.grupaZaun, złożył Jayce’owi propozycję: mogliby wspólnie wykorzystać kryształ, powodując nadejście „wielkiej ewolucji”, podczas której ludzkość miałaby zespolić się z technologią. Jayce odmówił, ale Zaunita nie zamierzał odejść z pustymi rękoma. Bez wysiłku powalił Jayce’a na ziemię, po czym pochwycił kryształ. Uciekając, obrócił w popiół skromną ochronę pracowni. Jayce apelował do rządu Piltover o podjęcie odpowiednich środków, jednak urzędnicy sprzeciwili się zbrojnemu wystąpieniu. Zrozumiawszy, że dalsza bierność naraża Piltover na niebezpieczeństwo, postanowił działać na własną rękę.

Jayce powrócił do laboratorium i zaczął przygotowywać się do akcji. Przeprowadziwszy wiele badań, opracowawszy liczne prototypy i wykonawszy niejeden test polowy, Jayce stworzył swoje największe dzieło – Młot Rtęciowy. Tak uzbrojony pomaszerował na Zaun, rozpoczynając swą samotną krucjatę. Pomocnicy Viktora próbowali go powstrzymać, lecz Jayce powalił ich na kolana i wdarł się do samego serca laboratorium. W jego wnętrzu doświadczył potęgi wynalazków Viktora, zasilanych energią magicznego kryształu. Zrozumiał, że musi zniszczyć źródło mocy; jednak na jego drodze stanął sam Viktor. Choć w wyniku starcia obaj naukowcy odnieśli ciężkie rany, Jayce zdołał desperackim ciosem trafić kryształ. Rozbiwszy go, rzucił się do ucieczki, zaś machiny Viktora stanęły w płomieniach. Gdy zmęczony, choć okryty chwałą zwycięstwa, powrócił do domu, mieszkańcy Piltover okrzyknęli go bohaterem. Wynalazca upajał się uwielbieniem, choć wiedział, że jego czyny ściągnęły uwagę wyjątkowo groźnych nieprzyjaciół. Jayce, bezgranicznie oddany misji obrony swego ludu, jest największą nadzieją Piltover na świetlaną przyszłość.

Zaufajcie mi. Intelekt to nasza najpotężniejsza broń do walki ze wszystkim, co mogłoby zagrozić Piltover. W końcu jestem na to żywym dowodem.JayceSquareJayce

Przypisy

Advertisement